Ciąg dalszy czarno-zielonego naszyjnika, otrzymał ode mnie imię Czarnuszek z Lasu (bo z zielonym szkłem weneckim 10mm), kojarzy nam ( szefowej B. i mnie) z modnymi kiedyś ów luksferami ściennymi.
Nieprawdaż? :)
A tu moja dzisiejsza praca, ta nazywa się „Miłość Werony” Biel niewinnej miłości i czerwień przelanej krwi. A wszystko muśnięte haftem frywolitkowym. :D
Pozdrawiam!
Piękno widzi w człowieku ten kto kocha to co widzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde Twoje odwiedziny bloga są dla mnie ważne, każdy nawet najmniejszy komentarz nadaje sens prowadzenia bloga dalej :) Wielkie dzięki!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde Twoje odwiedziny bloga są dla mnie ważne, każdy nawet najmniejszy komentarz nadaje sens prowadzenia bloga dalej :)
Wielkie dzięki!!!