poniedziałek, 6 maja 2013

Zmęczenie. Chora, ale SZyje :) Nowy wisior.

     Niedospane noce, masa zajęć. Zemściło się to w końcu. Myślałam, że to tylko kwestia senności. Nieprawda. Pochorowałam się i to strasznie. Dwa dni migreny plus mdłości i zawroty głowy. Nie wiedziałam co się dzieje. Nikomu nie życzę takiego uczucia. Miałam ochotę wyjść ze swojego ciała, poczekać aż przestanie tak dziwnie reagować i wrócić.
Jeszcze teraz jestem otępiała. Boję cię iść do lekarza, bo ten od razu wytknie mi moją lekką anemię. To chyba brak żelaza w krwi?
     Dobra pożaliłam się. Ale już zdrowieję :) Przed tym paskudnym zdarzeniem udało mi się trochę poszyć sznureczkami :) Oto rezultat roboty. Niestety przez tą chorobę nie miałam siły dokończyć i nie ma podszycia filcowego. Nie chciałam go robić bo do tego podchodzę b profesjonalnie (musi być równo!) i nie chciałam zepsuć.
     Oto moja broszka/wisior, jeszcze nie wiem. Centrum stanowi nie kamień tylko mahoniowa kosteczka :) Użyłam również koralików TOHO 11o Inside-Color Jonquil - Burnt Orange Lined i czarnych koralików - perełek.


     Błagam nie powiększajcie ich bo są w makabrycznej jakości :P I tak nic to nie pomoże haha. Straszne.
Sznureczki gdzieniegdzie jeszcze odskakują ale to wina lekkiego szycia jakie stosuje, bo nienawidzę jak mi się brzydko ściągają i fałdują. No wiecie o co chodzi. Szczególnie jak się szyje żyłką :x

     Jutro jest mój ulubiony dzień czyli RIM (czyt.: rysunek i malarstwo). Będziemy malować farbami portret :) To dla mnie nowe doświadczenie i nie wiem co z tego wyniknie. Ale nie mogę się doczekać, bo przez majówkę jedne zajęcia nam wypadły.

     A co do dzisiejszego dnia, to pogoda była wprost wyśmienita. Wracałam dzisiaj do domu drogą po nieużywanych torach (chociaż drezyny czasami jeżdżą więc uważam). Dziwne to ale lubię naszą kolej. Ma specyficzny zapach starego, tartego metalu, nadgniłych przekładów. Dookoła piękne świetliste widoki sosen i wysokich traw okalających coraz bardziej tory.
     Ten odcinek ma tylko jakieś 500 metrów. Czasami od samej stacji do szlabanu (czyli właśnie te 500 metrów) staram się iść po szynie żeby nie spaść. Praktycznie zawsze mi się udaje :) W trampkach jest b łatwo. W butach na koturnie już mniej.



     Na ostatnim zdjęciu ewidentnie widzę grymas niezadowolenia jednego z przekładów. Jakby chciał powiedzieć: „Hola tu się nie spaceruje” :) haha

     Tak więc jak już wspominałam. Jutro RIM i muszę się przygotować. Tak więc do zobaczenia!

Serdecznie zapraszam na Fludir mojego wujka Krzysztofa Kryzy. To podróżnik. Jego zdjęcia są fenomenalne. Każdy kto lubi podróże, egzotyczne widoki, ludzi z krańców świata, nieprzetarte szlaki… No po prostu zapraszam, WARTO! Oto link: Fludir-Krzysztof Kryza 






7 komentarzy:

  1. Piekny sutasz ja bym nie potrafila mam dwie lewe rece do szycia chociaz czasami cos mi wychodzi ale to baaardzo zadko ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Odp.: Koralikowo:
    Ja wierze w Ciebie :D Nie liczy się ilość tylko jakość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matkoooo... migrena, współczuję... oj jak współczuję.... wiem co to za paskudztwo... koszmar !!!

    A te Twoje prace cudne :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro w bólach tworzysz podobne dzieła to już sobie wyobrażam co jesteś w stanie zrobić gdy jesteś w pełni sił! wszystko takie równiutkie i symetryczne (ja mam z tym problem) ja dopiero zaczynam w tej technice i dużo muszę się jeszcze nauczyć pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odp.: kasiakart:
    O to witam w świecie sutaszu :) Masz problem pytaj! Pomogę w miarę możliwości/wiedzy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spacerowanie po torach jest niebezpieczne!!! Ale Ty to wiesz:))) Nie przybliżałam według zaleceń... ale wydaje mi sie , że jest piękny, wisior, bo ja bym mu założyła tylko łańcuch. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Odp.: FLORENTYNA:
    Okej, będzie wisior :)

    OdpowiedzUsuń

Każde Twoje odwiedziny bloga są dla mnie ważne, każdy nawet najmniejszy komentarz nadaje sens prowadzenia bloga dalej :)
Wielkie dzięki!!!