Niedospane noce, masa zajęć. Zemściło się to w końcu. Myślałam, że to tylko kwestia senności. Nieprawda. Pochorowałam się i to strasznie. Dwa dni migreny plus mdłości i zawroty głowy. Nie wiedziałam co się dzieje. Nikomu nie życzę takiego uczucia. Miałam ochotę wyjść ze swojego ciała, poczekać aż przestanie tak dziwnie reagować i wrócić.
Jeszcze teraz jestem otępiała. Boję cię iść do lekarza, bo ten od razu wytknie mi moją lekką anemię. To chyba brak żelaza w krwi?
Dobra pożaliłam się. Ale już zdrowieję :) Przed tym paskudnym zdarzeniem udało mi się trochę poszyć sznureczkami :) Oto rezultat roboty. Niestety przez tą chorobę nie miałam siły dokończyć i nie ma podszycia filcowego. Nie chciałam go robić bo do tego podchodzę b profesjonalnie (musi być równo!) i nie chciałam zepsuć.
Oto moja broszka/wisior, jeszcze nie wiem. Centrum stanowi nie kamień tylko mahoniowa kosteczka :) Użyłam również koralików TOHO 11o Inside-Color Jonquil - Burnt Orange Lined i czarnych koralików - perełek.
Błagam nie powiększajcie ich bo są w makabrycznej jakości :P I tak nic to nie pomoże haha. Straszne.
Sznureczki gdzieniegdzie jeszcze odskakują ale to wina lekkiego szycia jakie stosuje, bo nienawidzę jak mi się brzydko ściągają i fałdują. No wiecie o co chodzi. Szczególnie jak się szyje żyłką :x
Jutro jest mój ulubiony dzień czyli RIM (czyt.: rysunek i malarstwo). Będziemy malować farbami portret :) To dla mnie nowe doświadczenie i nie wiem co z tego wyniknie. Ale nie mogę się doczekać, bo przez majówkę jedne zajęcia nam wypadły.
A co do dzisiejszego dnia, to pogoda była wprost wyśmienita. Wracałam dzisiaj do domu drogą po nieużywanych torach (chociaż drezyny czasami jeżdżą więc uważam). Dziwne to ale lubię naszą kolej. Ma specyficzny zapach starego, tartego metalu, nadgniłych przekładów. Dookoła piękne świetliste widoki sosen i wysokich traw okalających coraz bardziej tory.
Ten odcinek ma tylko jakieś 500 metrów. Czasami od samej stacji do szlabanu (czyli właśnie te 500 metrów) staram się iść po szynie żeby nie spaść. Praktycznie zawsze mi się udaje :) W trampkach jest b łatwo. W butach na koturnie już mniej.
Na ostatnim zdjęciu ewidentnie widzę grymas niezadowolenia jednego z przekładów. Jakby chciał powiedzieć: „Hola tu się nie spaceruje” :) haha
Tak więc jak już wspominałam. Jutro RIM i muszę się przygotować. Tak więc do zobaczenia!
Serdecznie zapraszam na Fludir mojego wujka Krzysztofa Kryzy. To podróżnik. Jego zdjęcia są fenomenalne. Każdy kto lubi podróże, egzotyczne widoki, ludzi z krańców świata, nieprzetarte szlaki… No po prostu zapraszam, WARTO! Oto link: Fludir-Krzysztof Kryza